Rozdział 2
Jeden
moment
Szłam
ulicą nie zwracając na nic uwagi. Nagle koło mnie zatrzymał się
srebrny samochód marki Toyota. Nie spojrzałam nawet kto siedział w
środku. Moje myśli krążyły wokół jednej osoby, Kate.
- Patrzcie
dziewczyny! To ta cała Emily, która jest adoptowana.
- Co
ona w ogóle ubrała. - powiedziała dziewczyna siedząca na tylnym
siedzeniu.
Wszystkie
zaczęły się śmiać.
Dopiero
wtedy spojrzałam w stronę auta. Za kierownicą siedziała Carly,
dziewczyna w długich, blond włosach. Ubrana była w jasnoróżową
sukienkę i szare, podchodzące po czerń, futerko. Należała do
samorządu szkolnego. Dokładnie to znajdowała się na jego czele.
Była także kapitanką drużyny czirliderskiej
,,Lwi Ryk”. Uważała się za najważniejszą osobę w szkole. Nikt
nigdy nie mógł powiedzieć o niej złego słowa, bo miałby do
czynienia z jej chłopakiem Liam'em, kapitanem drużyny
koszykarskiej. Poza swoja dziewczyną nie widział świata. Mógłby
za nią wskoczyć w ogień, ale dla mnie nie było warto.
Dziewczyna,
która siedziała koło niej to Katherina, a ta z tyłu to Violetta.
Oby dwie uważały się za najlepsze przyjaciółki naszej
przewodniczącej, lecz ona traktowała je jak swoje służące.
Kaherina i Violetta nie należały do osób, który miały swoje
zdanie. Dawały sobą pomiatać jak się tylko da.
- Czego
chcecie?! - powiedziałam z oburzeniem
- Chcemy,
żebyś zaczęła się lepiej ubierać!- Carly odpowiedziała w tym
samym czasie co zaczęła się śmiać.
Zignorowałam
je i poszłam dalej. Odjechały z piskiem opon.
Doszłam
do szkoły. Weszłam do niej przez wielkie, brązowe, drewniane
drzwi, nad którymi wisiało logo naszej szkoły ,, Liceum Big Hill w
Rochesterze”. Korytarz w środku wyglądał całkiem przyjaźnie.
Ściany całe pokryte były starą cegłą, na których wisiały
dyplomy i półki z pucharami z zawodów koszykarskich. Nasza szkoła
była najlepsza w tym sporcie. Dyrektor Markiz wszystkie pieniądze
wydawał właśnie na to. Nie liczył się dla niego teatr czy
malowanie, które uważałam za swoje jedyne pasje. Może dlatego,
Liam był jego jedynym synem.
Podążałam
korytarzem do mojej szafki, która znajdywała się na jej końcu.
Gdy już do niej dotarłam ktoś chwycił mnie za ramię.
- Hej,
co tam u ciebie? - powiedział głos za moimi plecami.
Odwróciłam
się i zobaczyłam bruneta w długich włosach, dobrze zbudowanego.
To był Fred. Chłopak o rok ode mnie starszy, który oprowadzał
mnie po liceum w pierwszym dniu szkoły.
- Co
ty taka smutna? - uśmiech z twarzy mu nie znikał.
- A
nic specjalnego. Po prostu znowu się nie wyspałam. -
odchrząknęłam.
- A
gdzie masz Kate? - spytał.
Nagle
poczułam gułę w gardle. Łzy same cisnęły mi się do oczu
- Ej,
Emily … - jego wyraz twarzy zmienił się o sto osiemdziesiąt
stopni. - Co jest? Coś się Kate stało?
- Ona
wyjeżdża, rozumiesz wyjeżdża! - powiedziałam wręcz
krzyknęłam.
- Ale
gdzie?
- Do
Los Angeles z mamą – rzekłam z pewnym przymusem.
Łzy
wypłynęły mi z oczu. Fred przytulił mnie. Poczuła się wtedy
taka bezpieczna, doceniona. Ale to było tylko chwilowe, bo gdy
wypuścił mnie ze swych objęć znowu poczułam się pusta i
samotna.
- No
już, uspokój się się mała. - ocierał mi palcami łzy z
policzka. - Chodź na chemię.
Zamknęłam
szafkę i oboje poszliśmy w stronę sali chemicznej.
*********************************************************************************
Za 90 obserwatorów będzie niespodzianka a za 100 konkurski.
świetnie, tylko w 7 wersie chyba jest błąd, bo powinno być podchodzące pod czerń. Chyba że miało być tak jak jest. :)
OdpowiedzUsuńNie, masz rację. Przepraszam za tą literówkę. ;*
UsuńŚwietne! Masz super wyobraźnię, więc mam nadz7eję, że 3 rozdział będzie :D
OdpowiedzUsuń