13 lut 2013

Rozdział 2


Rozdział 2

Jeden moment

Szłam ulicą nie zwracając na nic uwagi. Nagle koło mnie zatrzymał się srebrny samochód marki Toyota. Nie spojrzałam nawet kto siedział w środku. Moje myśli krążyły wokół jednej osoby, Kate.
- Patrzcie dziewczyny! To ta cała Emily, która jest adoptowana.
- Co ona w ogóle ubrała. - powiedziała dziewczyna siedząca na tylnym siedzeniu.
Wszystkie zaczęły się śmiać.
Dopiero wtedy spojrzałam w stronę auta. Za kierownicą siedziała Carly, dziewczyna w długich, blond włosach. Ubrana była w jasnoróżową sukienkę i szare, podchodzące po czerń, futerko. Należała do samorządu szkolnego. Dokładnie to znajdowała się na jego czele. Była także kapitanką drużyny czirliderskiej ,,Lwi Ryk”. Uważała się za najważniejszą osobę w szkole. Nikt nigdy nie mógł powiedzieć o niej złego słowa, bo miałby do czynienia z jej chłopakiem Liam'em, kapitanem drużyny koszykarskiej. Poza swoja dziewczyną nie widział świata. Mógłby za nią wskoczyć w ogień, ale dla mnie nie było warto.
Dziewczyna, która siedziała koło niej to Katherina, a ta z tyłu to Violetta. Oby dwie uważały się za najlepsze przyjaciółki naszej przewodniczącej, lecz ona traktowała je jak swoje służące. Kaherina i Violetta nie należały do osób, który miały swoje zdanie. Dawały sobą pomiatać jak się tylko da.
- Czego chcecie?! - powiedziałam z oburzeniem
- Chcemy, żebyś zaczęła się lepiej ubierać!- Carly odpowiedziała w tym samym czasie co zaczęła się śmiać.
Zignorowałam je i poszłam dalej. Odjechały z piskiem opon.

Doszłam do szkoły. Weszłam do niej przez wielkie, brązowe, drewniane drzwi, nad którymi wisiało logo naszej szkoły ,, Liceum Big Hill w Rochesterze”. Korytarz w środku wyglądał całkiem przyjaźnie. Ściany całe pokryte były starą cegłą, na których wisiały dyplomy i półki z pucharami z zawodów koszykarskich. Nasza szkoła była najlepsza w tym sporcie. Dyrektor Markiz wszystkie pieniądze wydawał właśnie na to. Nie liczył się dla niego teatr czy malowanie, które uważałam za swoje jedyne pasje. Może dlatego, Liam był jego jedynym synem.
Podążałam korytarzem do mojej szafki, która znajdywała się na jej końcu. Gdy już do niej dotarłam ktoś chwycił mnie za ramię.
- Hej, co tam u ciebie? - powiedział głos za moimi plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam bruneta w długich włosach, dobrze zbudowanego. To był Fred. Chłopak o rok ode mnie starszy, który oprowadzał mnie po liceum w pierwszym dniu szkoły.
- Co ty taka smutna? - uśmiech z twarzy mu nie znikał.
- A nic specjalnego. Po prostu znowu się nie wyspałam. - odchrząknęłam.
- A gdzie masz Kate? - spytał.
Nagle poczułam gułę w gardle. Łzy same cisnęły mi się do oczu
- Ej, Emily … - jego wyraz twarzy zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. - Co jest? Coś się Kate stało?
- Ona wyjeżdża, rozumiesz wyjeżdża! - powiedziałam wręcz krzyknęłam.
- Ale gdzie?
- Do Los Angeles z mamą – rzekłam z pewnym przymusem.
Łzy wypłynęły mi z oczu. Fred przytulił mnie. Poczuła się wtedy taka bezpieczna, doceniona. Ale to było tylko chwilowe, bo gdy wypuścił mnie ze swych objęć znowu poczułam się pusta i samotna.
- No już, uspokój się się mała. - ocierał mi palcami łzy z policzka. - Chodź na chemię.
Zamknęłam szafkę i oboje poszliśmy w stronę sali chemicznej.
*********************************************************************************
Za 90 obserwatorów będzie niespodzianka a za 100 konkurski.

3 komentarze:

  1. świetnie, tylko w 7 wersie chyba jest błąd, bo powinno być podchodzące pod czerń. Chyba że miało być tak jak jest. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, masz rację. Przepraszam za tą literówkę. ;*

      Usuń
  2. Świetne! Masz super wyobraźnię, więc mam nadz7eję, że 3 rozdział będzie :D

    OdpowiedzUsuń