22 lut 2013

Rozdział 3


Prawdziwa przyjaźń

Sala chemiczna znajdowała się na końcu bocznego korytarza, który prowadzi do sali gimnastycznej.
Weszłam do pokoju przed Fred'em. Pomieszczenie było duże. Na ścianach znajdowało się mnóstwo plansz chemicznych, a na całej tylnej ścianie był namalowany układ okresowy pierwiastków.
Namalował go nasz pięćdziesięcio siedmio letni nauczyciel plastyki, który w młodym wieku ukończył specjalną szkołę artystyczną i zdobywał uznanie w oczach innych.
W sali znajdowały się trzy rzędy ławek, po siedem w każdym. Przed nimi stał jeden wielki, długi stół do przeprowadzania eksperymentów. Góra stołu pokryta była łososiowymi kafelkami, a na nim leżał podręcznik nauczycielki.
Usiadłam wraz z Fred'em w trzeciej ławce w środkowym rzędzie. Wyciągnęłam z mojej brązowe, skórzanej, przedartej torby książki i zeszyt. Położyłam je w rogu ławki.
Zabrzmiał dzwonek.
Rozglądałam się po klasie w poszukiwaniu Kate, ale nigdzie jej nie dostrzegłam. Pani Watson weszła do sali.
- Witam wszystkich!
- Dzień dobry! - odpowiedzieliśmy tłumem.
- Otwórzcie podręcznik na stronie sześćdziesiątej pierwszej i przepiszcie temat do zeszytu.
Nie słuchałam. Spoglądałam tylko w stronę okna i zastanawiałam się, gdzie może być osoba, która od dłuższego czasu krążyła w moich myślach.
Nagle do sali weszła dziewczyna w długich, blond włosach. To była Kate. Ubrany miała czarny top, koronkową, białą spódniczkę i dżinsową, krótką kurtkę. Na nogach miała czarne baleriny, a na ramieniu przewieszoną czarną, elegancką torbę.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała.
- O, Kate nic się nie stało. Usiądź na wolnym miejscu. - pani Watson w ogóle nie była wzruszona tym, że uczennica spóźniła się na jej lekcję, która mieliśmy tylko raz w tygodniu.
Uważałam panią Watson za nauczycielkę, która dużo wymaga i nie jest zbyt miła dla swoich uczniów. W wypadku Kate wydała się inna. Zresztą co się dziwić jej mam jest na pozycji.
Nagle zaczęłam się cała trząść. Coś mnie tknęło i złapałam Freda za rękę. To było cudowne uczucie, gdy on ścisnął ją jeszcze bardziej. Zdecydowałam się ją wycofać, ale on szepną mi do ucha.
- Nie zabieraj jej. Nic ci nie zrobię.
Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił mi go swoimi pięknymi, prostymi, bielutkimi zębami.
I tak siedzieliśmy do końca lekcji.
Zabrzmiał dzwonek na przerwę.
Wyszłam na korytarz wypełniony mnóstwem zdjęć zawodników naszej drużyny szkolnej koszykówki.
- Emily, zaczekaj! - usłyszałam głos Kate zbliżający się do mnie. - Stój!
- Czego chcesz?! - odwróciłam się z wyrzutami.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie, no wiesz tylko tak sobie dzisiaj wstała lewą nogą i nie mam humoru. - powiedziałam. - Ty nic nie rozumiesz. Gdy wyjedziesz nie zostanie mi już nikt. Nie będę miała dla kogo żyć, ty dotychczas podtrzymywałaś mnie przy życiu.
Ulżyło mi. Teraz wiedziałam, że wyrzuciłam wszystko co mi leżało na sercu.
- Emily, ja nie wiedziałam. - usta całkowicie jej posmutniały.
Nie miałam siły się już z nią kłócić.
- Ale będziemy się kontaktować. Dzwonić, gadać na Skype i pisać na Gadu-Gadu czy Facebooku.
- No dobrze już. - odpuściłam.
Oby dwie ruszyłyśmy w stronę sali gimnastycznej. Po drodze dołączył do nas Fred.
- Cześć dziewczyny.
- No co tam u ciebie słychać? - spytała się go Kate.
- Słyszałem, że wyjeżdżasz do wielkiego miasta. - dzisiaj był w wyjątkowo dobrym humorze.
- Widzę, że wieści się szybko rozchodzą.
Odpowiedziałam jej uśmiechem.
Weszłyśmy do szatni dziewczyn.

1 komentarz: